( Ten rozdzaił będzie odpowiadany przez Alex)
Uciekam jak najdalej. Nie chcę nikogo skrzywdzić. Muszę uciekać. Dlaczego? Nie wiem... Oni chcą mnie zabić. Nic im nie zrobiłam, nie znam ich nawet, a oni mnie torturują. Dlaczego?
Dobiegłam do jeziora. W tafli wody odbijał się księżyc. Była pełnia. Usiadłam na trawie i patrzyłam w dal, czasem spoglądając na gwiazdy.
- Witaj. - słyszałam kobiecy głos za mną. Szybko się odwróciłam. Zobaczyłam dziewczynę ubraną jak piratka. Miała długie brązowe włosy. Grzywka zasłaniała jej prawe, niebieskie oko. Na jej głowie widniały kocie uszy. Odetchnęłam z ulgą.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Dla ciebie, nikim złym. Mam na imię Edisu. Jedna z "ocalałych" - uśmiechnęła się i usiadła obok mnie.- Zgubiłaś się? - zapytała.
- Nie... Uciekłam.
- Psy ciebie również przetrzymywały? - zapytała. Zdziwiłam się, że udało jej sie uciec.
Nie odpowiedziałam. Nie miałam zamiaru teraz o tym rozmawiać.
- Jeżeli chcesz- ciągnęła- możesz się do nas dołaczyć.
Jest ich więcej? To dobrze wróży. Nagle się odcknęłam, jakbym się obudziła z koszmaru. Moja siostra, dom. Spojrzałam na swoje ręce. Zobaczyłam zadrapania. moja towarzyszka patrzyła się na mnie jak by wiedziała co się stało.
- Widzę, że miałaś to samo co ja. Czujesz się jakbyś się obudziła prawda?
- Tak, co się dzieje?- spojrzałam na nią.
- To przez psy. Wstrzykneli nam coś w rodzaju "narkozy", że tak to nazwę. Byłaś w "szoku" i nie rejestrowałaś co robiłaś do tej pory. Teraz wróciłaś do żeczywistości.
Miała racje. Nic nie pamiętałam. W mojej głowie słyszałam tylko " uciekaj".
- Musimy się jakoś zemścić na psach. - Rzuciłam stanowczo.
- To chcesz do nas dołaczyć? - Uśmeichała się.
- Tak.
Edisu wstała. Prowadziła mnie wgłąb lasu. Zobaczyłam blaczany barak. W środku siedziało z 6 kotów. Wszyscy ubrani jak piraci. Każdy miał broń. Wszystkich oczy skierowały się na mnie. czułam się nieswojo.
- Nowa, miło nam.- Odezwał się jeden z kotów.
Edisu podeszła do szafki. Wyjęła z tatąd sztylet i pistolet.
- To teraz należy do ciebie. - Podała mi broń i uśmeichnęła się.
- Dziękuję...
Nie wiedziałam, czy dobrze robie, czy jednak nie. Nie znałam tych osób, ale być może dzięki nim zemszczę się na psach.
- Więc, przedstaw nam sie. - powiedziała Edisu.
- Jestem Alex. Urzywam magi elektryczności. - powiedziałam nieśmiało, lecz na sali wszyscy umilkli.
- To wspaniale, bedziesz nam bardzo przydatna w walce. - Uśmeichnęła się. - My neistety nie mamy żadnych zdolności magicznych, lecz każdy potrafi tutaj doskonale walczyć, posiadasz też taką umiejętnosć?
- No... uczyłam się trochę... - mój wzrok utkwił w podłodze. Edisu podeszła i położyła mi rękę na ramieniu.
- Nie martw się, nauczymy cię wszystkiego - spojrzałam na nią. Uśmeichała się.
- Dzięki. - odwzajemniłam uśmiech.
Dzisiejszy dzień był dla mnie dobrą lekcją. Nie można oceniać ludzi po wyglądzie.
niedziela, 26 sierpnia 2012
sobota, 4 sierpnia 2012
Rozdział 16
Król wstał ze złotym kielichem w ręce.
- Moi mili, zgromadziliśmy się tu wznieśmy toast za...- spojrzał się na mnie - królową Ewele.
Wszyscy wstali a ja patrzyłam się na niego jak na idiotę. Zaskoczył mnie, ale wiedziałam, że chce mnie w jakiś sposób ośmieszyć. Nie wstałam. Patrzyłam się na niego spod byka. Po chwili wszyscy usiedli i zaczęła się uczta. Nie zamierzałam niczego jeść, James chyba też tak postanowił. Zauważyłam, że "król" idzie w moją stronę. Nachylił się za mną i szepną mi do ucha.
- Musimy porozmawiać na osobności.
- O czym?- powiedziałam nie odwracając się.
- Choć teraz.
Wstałam, James również wstał lecz gospodarz zatrzymał go gestem ręki.
- Muszę porozmawiać z nią, nie z tobą.
- Nie puszczę jej samej a szczególnie z tobą - powiedział wkurzony, lecz On podszedł bliżej.
- To poczekasz przed drzwiami, nic jej nie zrobię - lekko się uśmiechną.
Odeszliśmy od stołu, kierując się do najbliższych drzwi. Pies otworzył drzwi i wepchną mnie do środka. Bałam się tej rozmowy ale nie dawałam tego po sobie poznać. Zamkły się za nami drzwi.
- Więc...- zaczął - Zrobiłem to spotkanie żeby powiedzieć ci jedną istotną rzecz. Twoja siostra gdy była u mnie w niewoli, "nakręciła" inne koty. Większość nich zginęła ponieważ zaczęła się buntować, ale co po niektórzy uciekli. Jestem tym rozczarowany ale widzę, że wam jeszcze zależy na tej ziemi.
- Do rzeczy. - wkurzyłam się, byłam zszokowana faktem, że Alex zrobiła coś takiego i, że jej nie zabili.
- Wypowiadam wam wojnę - spojrzał mi w oczy i uśmiechną się. - I tak przegracie.
Nie spodziewałam się tego. Powiedział mi to osobiście. Wiedziałam, że dojdzie kiedyś do wojny.
- Przyjmuję "zaproszenie". - Odwróciłam się w stronę drzwi i chwyciłam za klamkę. Chciałam już wyjść lecz on złapał mnie za ramię.
- Uważaj na siebie księżniczko.- uśmiechną się. Wyrwałam mu się i otworzyłam w końcu drzwi.
- Wychodzimy - rzuciłam przez ramie do Jamesa.
Wyszliśmy szybko z pałacu. Na ulicy nie było nikogo, a strażnicy tylko się nam przyglądali.
- Czego chciał od ciebie?
- Wypowiedział mi wojnę.
James spojrzał mi w oczy.
- Dziwne, że powiedział ci to osobiście.
- Też się zdziwiłam. Może coś się za tym kryje?
- Nie mam pojęcia. - Przyśpieszył kroku.
- Powiedział coś jeszcze. Alex zbuntowała większość kotów, niektórym udało się nawet uciec.
James nie odpowiedział. Chyba nad czymś myślał. Nie chciałam mu przeszkadzać więc szłam równo z nim. Doszliśmy już na cmentarz, bez słowa przeteleportowałam nas do naszego wymiaru.
Była już noc. Prawie pobiegliśmy do domu. Wszyscy już spali, pewnie wróciliśmy w środku nocy. Nawet nie zapaliliśmy świateł żeby nikogo nie obudzić. Wróciłam do swojego pokoju, szybko się przebrałam w piżamę i wskoczyłam do łóżka.
- Co do diabła?! - wrzasnęłam i chyba wszystkich obudziłam. W moim łóżku leżał Ernest. Nie miałam pojęcia co on tutaj robił. Odwrócił się zaspany w moją stronę.
- Co ty tu robisz?- wymamrotał.
- Chyba ja powinnam zadać to pytanie - spojrzałam na niego.
- Alex wczoraj zaczęła wariować gdy wyszliście, nie chciałem żeby sobie coś zrobiła więc położyłam się tutaj.
Spojrzałam szybko w dół na łóżko Alex. Pościel była zmięta a tam nikogo nie było.
- Aha to świetnie strażniku. - stwierdziłam zaskoczona. - Zerknij.
Ernest wychylił się poza barierkę łóżka i spojrzał w dół.
- Cholera, nie słyszałem jak wychodziła. - przerażony podniósł się na łóżku. - Pewnie uciekła, musimy ją znaleźć.
Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo bolały mnie nogi. Chciałam wybiec z domu i zacząć jej szukać, ale nie było to dobre rozwiązanie teraz.
Wstałam i pobiegłam do pokoju Jamesa. Ten już zasną. Trudno musiałam mu o tym powiedzieć. Usiadłam obok niego i szturcham go za ramie.
- James! James! Obudź się!
Otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Co się stało?
- Alex zniknęła.
Zerwał się szybko zaskoczony.
- Jak to zniknęła!?
- Nie mam pojęcia, Ernest mówi, że wczoraj wariowała.
- Nie pytałaś się w jaki sposób?
- Mogę zapytać - szybko pobiegłam do Ernesta. Stał na korytarzu.
- Powiedziałeś, że "wariowała" w jaki sposób?
- Krzyczała, biegała po pokoju, bałem się że coś zniszczy ale jednak nie, płakała.
Co w nią wstąpiło? Nie rozumiałam całej tej sytuacji.
- Musimy ją znaleźć.
- Moi mili, zgromadziliśmy się tu wznieśmy toast za...- spojrzał się na mnie - królową Ewele.
Wszyscy wstali a ja patrzyłam się na niego jak na idiotę. Zaskoczył mnie, ale wiedziałam, że chce mnie w jakiś sposób ośmieszyć. Nie wstałam. Patrzyłam się na niego spod byka. Po chwili wszyscy usiedli i zaczęła się uczta. Nie zamierzałam niczego jeść, James chyba też tak postanowił. Zauważyłam, że "król" idzie w moją stronę. Nachylił się za mną i szepną mi do ucha.
- Musimy porozmawiać na osobności.
- O czym?- powiedziałam nie odwracając się.
- Choć teraz.
Wstałam, James również wstał lecz gospodarz zatrzymał go gestem ręki.
- Muszę porozmawiać z nią, nie z tobą.
- Nie puszczę jej samej a szczególnie z tobą - powiedział wkurzony, lecz On podszedł bliżej.
- To poczekasz przed drzwiami, nic jej nie zrobię - lekko się uśmiechną.
Odeszliśmy od stołu, kierując się do najbliższych drzwi. Pies otworzył drzwi i wepchną mnie do środka. Bałam się tej rozmowy ale nie dawałam tego po sobie poznać. Zamkły się za nami drzwi.
- Więc...- zaczął - Zrobiłem to spotkanie żeby powiedzieć ci jedną istotną rzecz. Twoja siostra gdy była u mnie w niewoli, "nakręciła" inne koty. Większość nich zginęła ponieważ zaczęła się buntować, ale co po niektórzy uciekli. Jestem tym rozczarowany ale widzę, że wam jeszcze zależy na tej ziemi.
- Do rzeczy. - wkurzyłam się, byłam zszokowana faktem, że Alex zrobiła coś takiego i, że jej nie zabili.
- Wypowiadam wam wojnę - spojrzał mi w oczy i uśmiechną się. - I tak przegracie.
Nie spodziewałam się tego. Powiedział mi to osobiście. Wiedziałam, że dojdzie kiedyś do wojny.
- Przyjmuję "zaproszenie". - Odwróciłam się w stronę drzwi i chwyciłam za klamkę. Chciałam już wyjść lecz on złapał mnie za ramię.
- Uważaj na siebie księżniczko.- uśmiechną się. Wyrwałam mu się i otworzyłam w końcu drzwi.
- Wychodzimy - rzuciłam przez ramie do Jamesa.
Wyszliśmy szybko z pałacu. Na ulicy nie było nikogo, a strażnicy tylko się nam przyglądali.
- Czego chciał od ciebie?
- Wypowiedział mi wojnę.
James spojrzał mi w oczy.
- Dziwne, że powiedział ci to osobiście.
- Też się zdziwiłam. Może coś się za tym kryje?
- Nie mam pojęcia. - Przyśpieszył kroku.
- Powiedział coś jeszcze. Alex zbuntowała większość kotów, niektórym udało się nawet uciec.
James nie odpowiedział. Chyba nad czymś myślał. Nie chciałam mu przeszkadzać więc szłam równo z nim. Doszliśmy już na cmentarz, bez słowa przeteleportowałam nas do naszego wymiaru.
Była już noc. Prawie pobiegliśmy do domu. Wszyscy już spali, pewnie wróciliśmy w środku nocy. Nawet nie zapaliliśmy świateł żeby nikogo nie obudzić. Wróciłam do swojego pokoju, szybko się przebrałam w piżamę i wskoczyłam do łóżka.
- Co do diabła?! - wrzasnęłam i chyba wszystkich obudziłam. W moim łóżku leżał Ernest. Nie miałam pojęcia co on tutaj robił. Odwrócił się zaspany w moją stronę.
- Co ty tu robisz?- wymamrotał.
- Chyba ja powinnam zadać to pytanie - spojrzałam na niego.
- Alex wczoraj zaczęła wariować gdy wyszliście, nie chciałem żeby sobie coś zrobiła więc położyłam się tutaj.
Spojrzałam szybko w dół na łóżko Alex. Pościel była zmięta a tam nikogo nie było.
- Aha to świetnie strażniku. - stwierdziłam zaskoczona. - Zerknij.
Ernest wychylił się poza barierkę łóżka i spojrzał w dół.
- Cholera, nie słyszałem jak wychodziła. - przerażony podniósł się na łóżku. - Pewnie uciekła, musimy ją znaleźć.
Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo bolały mnie nogi. Chciałam wybiec z domu i zacząć jej szukać, ale nie było to dobre rozwiązanie teraz.
Wstałam i pobiegłam do pokoju Jamesa. Ten już zasną. Trudno musiałam mu o tym powiedzieć. Usiadłam obok niego i szturcham go za ramie.
- James! James! Obudź się!
Otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Co się stało?
- Alex zniknęła.
Zerwał się szybko zaskoczony.
- Jak to zniknęła!?
- Nie mam pojęcia, Ernest mówi, że wczoraj wariowała.
- Nie pytałaś się w jaki sposób?
- Mogę zapytać - szybko pobiegłam do Ernesta. Stał na korytarzu.
- Powiedziałeś, że "wariowała" w jaki sposób?
- Krzyczała, biegała po pokoju, bałem się że coś zniszczy ale jednak nie, płakała.
Co w nią wstąpiło? Nie rozumiałam całej tej sytuacji.
- Musimy ją znaleźć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)