piątek, 17 lutego 2012

Rozdział 7


Poranek. Jak zwykle dzień zaczynał się tak samo jak zawsze, czyli kuchnia, kłótnia z siostrzyczką, pytanie do Jamesa, na które i tak nie dostałam odpowiedzi, krótki trening swoich mocy, wyjście na dwór. Miałam jeszcze jeden dzień wolnego więc musiałam to jakoś wykorzystać. Walić to, że jeszcze nie odrobiłam lekcji, ale nurtujące mnie pytania na temat tajemniczego krzyża nie dawały mi spokoju.
 Szłam chodnikiem i usłyszałam za mną zbliżające się kroki.
  • Siemka Ewela! Gdzie idziesz?
Criss to chyba jedyna osoba, której mogłam zaufać. Parę lat temu opowiedziałam mu całą moją historię w o dziwo uwierzył. Nikomu tego nie powiedział tak jak go prosiłam.  
  • Pamiętasz ten krzyż o którym ci opowiadałam?
  • No pewnie, o co chodzi?
  • Chce poznać tajemnice tego krzyża, wczoraj byłam na cmentarzu i czułam koło niego dużo many.
  • Hymm ciekawe, próbowałaś coś z tym zrobić?
  • Chciałam , ale szanowna Lady Angela mi w tym przeszkodziła.
  • Lol, a ona wie coś w tej sprawie?
  • Wie, ale nawet się jej nie pytałam bo i tak mi nie odpowie.
  • No tak racja, może Ci pomóc?
  • Byłabym wdzięczna.
  • Ok, to co? Idziemy na cmentarz?
  • No, chodźmy.
 Byłam uzbrojona w miecz, tak na wszelki wypadek. Od samego rana było ponuro, i akurat teraz zaczęło padać.  
  • Jesteś pewna, że chcesz iść na cmentarz teraz?
  • A co deszczu się boisz? Z cukru nie jesteśmy, nie roztopimy się.
  • No tak, w sumie masz racje.
Gdy skończył zdanie, zobaczyliśmy błyskawice a po chwili huk.
  • Chyba powiedziałem to w niewłaściwym momencie... Dalej nie zmieniasz zdania?
  • Nie, chociaż jak by tu była moja siostra by było bezpieczniej w tą burze.
  • Też tak sądzę.
Minęliśmy już bramę cmentarza.
  • Dobra tera mam pytanie, pamiętasz gdzie ten krzyż stał?
  • Nie mam tak krótkiej pamięci, jak ty Criss, mówiłam Ci, że byłam tu wczoraj.
  • Faktycznie, sorry.
Mijaliśmy groby przez wydeptaną ścieżkę. W końcu zaczęło się pole białych róż i ujrzałam krzyż.
Wyczuwałam znowu taką samą siłę many jak wcześniej.  Podeszłam do krzyża i spojrzałam na strzałe, zastanawiając się dlaczego jest wbita w ten kryształ. Dzieci bawiące się w łuczników na cmentarzu? Coś mało wiarygodna historyjka.  
  • Criss, a może ty wiesz coś o tym a nic mi nie mówisz?
  • Jak bym wiedział to przecież bym nie ukrywał tego przed tobą nie?
  • W sumie masz rację.
Podeszłam do jednej róży która oplatała krzyż dookoła, zauważyłam, że na jej płatkach są ślady krwi.
  • Ej, co to może znaczyć?
Criss podszedł i zaczął się zastanawiać.
  • Nie mam pojęcia ale raczej nie znaczy nic dobrego.
  • No na pewno.
Chodziłam wkoło krzyża, myślałam, że jeszcze coś ciekawego znajdę.
  • Wątpię, że jak będziemy tak stali to zagadka sama się rozwiąże. - stwierdził Criss.
  • A co mam robić hym?
  • Zapytać się Jamesa albo Angelii?
  • Ta, na pewno mi odpowiedzą.
  • Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz.
  • Tyle już lat próbuje się czegokolwiek dowiedzieć i raczej się nic nie dowiedziałam.
  • No no no, kogo my tu znowu mamy – usłyszałam znajomy głos za sobą. To była Angela.
  • Czego chcesz?
  • Co tak ostro na początek kocico? Wylizuj trochę.
  • Nie będziesz mi rozkazywać psie.
  • Wiesz co zawsze było między psami a kotami? Wojna.
  • Chcesz się bić? Dawaj.
  • Bitwa na cmentarzu między Queen a Queen, cudownie!
Jak to? Mam rozumieć, że ona też jest królową ale psów? To jakiś koszmar. Najgorsze jest to, że ona wie prawie wszystko a ja nic. Angela wyciągnęła dwa srebrne sztylety. Zaczęła nimi obracać w palcach jak jakiś zawodowy zabójca. Wyciągnęłam swoja broń ale nie umiałam jeszcze na perfect walczyć. Bałam się, że zginę.
  • Hah co się stało? Czyżby nieustraszona się jednak bała?
  • Zamknij się s*ko.
  • Nie słuchasz mnie, spokojnie ok?
  • Zamknijcie się! Nie możecie chociaż raz normalnie porozmawiać?- krzykną z daleka Criss
  • O, zapomniałam o tobie.- stwierdziła Angela.
Z jej ręki zaczęła wypływać woda. Silnym strumieniem „rzuciła” Crissem o drzewo, tak, że stracił przytomność.
Pobiegłam w jej stronę, machnęłam mieczem lecz ona zrobiła unik. Próbowałam ponownie ale bez skutku.
  • Oho, ktoś tu nie umie walczyć.
Tym razem ona zaatakowała. Zablokowałam jej atak i odskoczyłam na dwa metry ( w końcu jestem kotem) w tył. Zrobiłam ścianę ognia ale ona i tak przeskoczyła płomienie i atakowała dalej a ja odskakiwałam w tył. Zderzyłam się z murem, który otaczał całe pole bitwy.
  • Ślepy zaułek księżniczko.
  • To jeszcze nie koniec.
W jednej ręce stworzyłam kulę ognia, rzuciłam w nią, lecz ona wystawiła tylko rękę i pojawił się wodny mur. Koniec, po mnie, nie mam szans z nią. Zbliżała się do mnie powolnym krokiem. Nagle jak by poraził ją prąd upadła na ziemię przed moimi nogami. Zobaczyłam teraz przed sobą Alex.
  • Cześć siostrzyczko! Nie ładnie się tak bawić ze starą kumpelą. - uśmiechnęła się.
  • Hah, żeby to była kumpela. Dzięki za pomoc.
  • Nie ma sprawy, w ogóle ściągnęła mnie tu ta wspaniała pogoda. W końcu „ naładowałam” swoją manę.
  • No, korzystaj póki możesz.
  • Podziękuj Crissowi, że udało mu się po mnie zadzwonić.
  • Właśnie Criss!
Obróciłam się w stronę drzewa, siedział tam dalej jak sparaliżowany. Pobiegłam w jego stronę.
  • Criss! Stało ci się coś?!
  • Oprócz tego, że chyba mam złamaną nogę i kilka żeber to chyba nic.
Wyciągnęłam szybko telefon i chciałam zadzwonić po karetkę ale usłyszałam głos Jamesa który stał za mną.
  • Schowaj ten telefon.
  • Co chcesz zrobić?
  • Zobaczysz.
 Przykucnął koło mnie. Wyciągnął lewą rękę nad nogą Crissa a prawą nad żebrami. Z jego rąk wydobyło się zielone światło. Patrzyłam się na Jamesa z niedowierzaniem, więc jednak miał też jakąś moc, i to nie byle jaką, umiał leczyć.  
  • I jak? W porządku? - zapytał się James Crissa
  • Tak, dziękuję.
  • Nie mów o tym nikomu.
  • Obiecuję.
  • A ty Ewela, jak amsz znowu isć gdzies sama, a szczegolnie tutaj, to lepiej w ogóle nie wychodź z domu, zrozumiano? Angela mogła cię zabić.- spokojnie powiedział James.
  • Wiem, przepraszam.
Po całym zamieszaniu wróciliśmy wszyscy do domu. Może jednak poczekam z tymi tajemnicami jeszcze trochę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz