niedziela, 5 lutego 2012

Rozdział 6


Wróciliśmy do domu. Zamknęłam za sobą drzwi, strasznie byłam zniecierpliwiona całych wyjaśnień. Czyżby James w końcu powiedział mi o co tu chodzi?
  • Słucham.
  • Wyluzuj księżniczko- powiedziała zirytowanym głosem Alex.
  • Ty się zamknij ok?
  • Skąd te nerwy? Uspokój się bo zniszczysz sobie urodę, królowa musi jakoś wyglądać czyż nie?
  • Nie chce mi się z tobą gadać wiesz.
  • Tak jest generale.
Podeszłam do niej szarpnęłam ją za bluzkę a w drugiej ręce maiłam ogień.
  • O siostrzyczko, czy mam to uznać za groźbę?
  • Groźbę? To mało powiedziane.
  • Uspokójcie się! O co znowu poszło?- przerwał nam James.
  • Naszej nowej królowej coś odbiło.
  • Zamknij się debilko! Weź ją ode mnie bo ją spalę!
  • To twoja siostra, daj jej spokój. Alex uspokój się.
Puściłam ją bo i tak nie było warto.
  • Dobra, wyjaśnisz mi teraz o co chodzi?
  • Zostałaś nową władczynią swojej rasy po swoich rodzicach.
  • No wow nie skapłabym się, ale co się z nimi stało? Wiem, że zginęli ale w jaki sposób?
  • Na wojnie.
  • Z kim i o co była ta wojna?
  • Za dużo już wiesz, obiecałem im, że nie powiem ci wszystkiego żeby cie nie zamartwiać.
  • Kurwa czy ty zawsze taki jesteś?!
  • Nie o to chodzi.
  • A o co?
  • Nie ważne...
  • Ważne!
  • Nie rozumiesz, dowiesz się wszystkiego w swoim czasie...
  • Czekam już 12 lat a ty dalej swoje!
  • Trudno, prawda wymaga czasu.
  • Mam tego dość, wychodzę.
  • Czekaj! Dokąd idziesz?
  • Nie ważne.
Wyszłam z domu. Czemu on nigdy nie może powiedzieć mi czegoś o moich rodzicach. W ogóle kim on dla mnie jest? Wujkiem? Nie chciałabym mieć takiego, zresztą co mnie to interesuje.
Szłam przez ulicę. Zobaczyłam jakąś staruszkę, która miała w ręku łańcuszek z krzyżykiem.
Chwyciłam za swój naszyjnik i przypomniałam sobie cmentarz i ten wielki krzyż. Może to jest jedna z podpowiedzi? Może to grób moich rodziców?
Skręciłam w prawo. Po 10 minutach minęłam bramę cmentarza. Zaczęłam się rozglądać, nie pamiętałam już gdzie ten krzyż stoi. Szłam wzdłuż wydeptanej ścieżki. W końcu zauważyłam białe róże. Koło krzyża stała jakaś postać, chyba się modliła. Gdy podeszłam bliżej zobaczyłam, że to Angela.
  • Co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwionym głosem.
  • Kogo my tu mamy, po co tu przyszłaś?
  • No ja się o to pytam też ciebie.
  • Co za dziwny zbieg okoliczności, po tylu latach w końcu się do siebie odezwałyśmy.
  • Ty coś ukrywasz przede mną?
  • Nie twoja sprawa co ja tu robię, królowo.
Królowo? Skąd ona o tym wie? Nie było jej na ceremonii, przynajmniej sobie nie przypominam. Może Angela wie coś na temat wojny w której uczestniczyli moi rodzice?
  • Kim ty jesteś Angela?
  • Kim ja jestem? Ha, nie rozbawiaj mnie, że nie wiesz.
Miała podobne zachowanie jak moja siostra więc wolałam z nią nie rozmawiać.
  • Nie mam ochoty się z tobą droczyć, po co tu przyszłaś?!
  • A co nie można?
  • Czy ty wiesz co to jest za krzyż?
  • Oczywiście a co ty nie wiesz?
Zamurowało mnie. James mi oczywiście nie opowie o tym krzyżu bo według niego dowiem się wszystkiego w swoim czasie. Angela pewnie wie dużo więcej niż ja, ale i tak wole zachować ostrożność.
  • Co tak umilkłaś? Czyżby królowa nie wiedziała?
  • Zamyśliłam się.
  • Jaka denna wymówka, przyznaj się, że nie wiesz nic na ten temat. Podpowiem ci tylko tyle, zastanów się na czerwonym krysztale.
Miała racje, Mój naszyjnik i krzyż były bardzo podobne, nie na darmo James mi i Alex dał ten naszyjnik.
  • Ja spadam, muszę posprzątać w swoim pokoju.
  • Nie masz pokojówek? Taka osobowość jak ty powinna mieć ich całe mnóstwo.
  • Nie twój interes. Nara
Wróciłam szybko do domu. Bez przywitania poszłam szybko do swojego pokoju. Zdziwiłam się, ponieważ Alex tam nie było, ale jakoś nie chciało mi się zawracać teraz nią głowy.
Czerwony kryształ... o co chodzi? Jutro pójdę to sprawdzić, tylko żeby nie było tam Angeli ani nikogo innego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz