czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 11


  • Co ... co to za miejsce?- zapytała Alex.
  • Nie mam pojęcia, ale... boli mnie głowa, jakoś tak... znajomo – złapałam się za głowę - to taki inny ból lecz jak bym już kiedyś taki miała... Ty też tak masz teraz?
  • Tak – złapała się za głowę, i usiłowała wstać – bolała mnie kiedyś tak samo, ale nie mogę sobie przypomnieć kiedy...

Wstałam z ziemi, zrobiłam krok do przodu lecz po chwili odwróciłam się za siebie. Zobaczyłam ten sam krzyż co na cmentarzu w normalnym świecie, lecz róże były czerwone a kryształ niebieski.

Poszłyśmy przed siebie, dookoła nas pojawiła się gęsta mgła lecz nie stawałyśmy nawet na chwilę. Przekroczyłyśmy ogromną bramę cmentarza. Ukazały mi się przed oczami zniszczone budynki, domy z powybijanymi szybami i zabitymi deskami drzwiami. Było tam pełno ludzi- psów tej samej rasy co Angela. Zza rogu wyjechał samochód z „przyczepą” w której było pełno więźniów, ( tak mi się przynajmniej wydawało, że to więźniowie). Gdy weszłyśmy w głąb miasta, „psy” zaczęły się na nas krzywo patrzeć, i ze szyderczymi uśmiechami szeptały „ocalałe”. Nie miałam pojęcia o co chodzi i byłam przerażona całą tą sytuacją.

  • Ewela... co tu się dzieje? Nie zręcznie się czuje...- i przytuliła mi się do ramienia Alex.
  • Nie wiem, ale coś czuje, że w tym wymiarze nie spotka nas tu nic dobrego.

Słyszałam za nami jakieś kroki, więc przyśpieszyłyśmy.

  • Czarno - czerwone włosy? To muszą być córki Arthura i Ginewrii. ZABRAĆ JE!

Rzuciła się na nas cała banda tej dziwnej rasy. Skrępowali nam ręce sznurem i zaprowadzili do przyczepy z więźniami. Ku mojemu zdziwieniu było tam pełno ludzi z kocimi uszami.

  • Heh, chyba zgarnęli już ostatnich ocalałych, nasza rasa wyginie....- powiedział chłopak który siedział na samym końcu w rogu.
  • Co tutaj się dzieje?- zapytałam podniesionym głosem.
  • Widzę, że nie jesteście stąd, zadbane ciuchy i nieświadome co się dzieje, po co tu przyszłyście?- zapytał.
  • Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
  • Ok powiem ci, trwa wojna jakbyś nie zauważyła, między psami a kotami. Rasa psów już prawie, że wygrała, zgarniają ostatnich którzy przetrwali, pewnie i tak nas zabiją...

Wojna? Przypomniał mi się obraz z dzieciństwa gdy ojciec Angeli zakazał jej się z nami bawić. Dlatego unikał nas przez te wszystkie lata.

  • Gdzie oni nas zawożą?- spytała Alex.
  • Pewnie do jakiegoś wiezienia, albo do jakiegoś Auszwic czy coś w tym stylu. - powiedział.
  • Nie możemy tak po prostu dać się zabić, musimy uciec... - stwierdziłam i próbowałam rozwiązać sobie ręce.
  • I co zrobisz? Nas jest tylko garstka a ich cała armia.
  • Nie bój się o to, coś się wymyśli, jak na razie musimy stąd uciec. - wstałam i zapaliłam swoje dłonie żeby sznurek się spalił.

Wszyscy spojrzeli na mnie z niedowierzaniem, lecz nie odzywając się, zaczęłam wszystkim uwalniać ręce. Po 5 minutach stopiłam kłódkę, która trzymała drzwi. Po chwili, otworzyły się one na oścież, zaczęłam się zastanawiać czy wszyscy dadzą rade wyskoczyć z jadącego ok. 60 km/h wozu.

  • Wyskakujemy , szybko! - krzyknęłam.

Alex wyskoczyła pierwsza, przewróciła się na ulicy ale po chwili wstała i pomachała gestem, że wszystko jest w porządku. Wszyscy zaczęli wyskakiwać naraz, zostałam tylko ja i ten chłopak. W końcu zobaczyłam jak dokładnie wygląda. Był szczupły i wyższy ode mnie o głowę. Miał czarne włosy z czerwonymi końcówkami i czerwone oczy co najbardziej mnie zdziwiło.

  • Skacz pierwszy. - powiedziałam.
  • Nie, damy mają pierwszeństwo.
  • Damy, nie damy, nie każdemu damy co za różnica, ja chce skoczyć na końcu.

Uśmiechną się. Nagle samochód się zatrzymał a przed drzwiami ukazali się „psi policjanci”. Jeden z nich szarpną nas za ubrania i przyciągną do siebie.

  • GDZIE RESZTA?! - krzykną mi prosto do ucha.
  • Bo ja to wiem – kpiąco odpowiedział chłopak. Policjant rzucił nim o ziemie, wyciągnął pistolet i przystawił mu do głowy.
  • Taki jesteś dowcipniś?
  • Zostaw go – powiedział ten drugi.- Idziecie z nami – dał znak temu drugiemu żeby nas związał . Szliśmy przez ulice do ogromnego budynku wyglądającego jak więzienie. Otworzył drzwi, zobaczyłam plac , gdzie było pełno ludzi naszej rasy w potarganych ubraniach, pracowali. Szliśmy koło tych wszystkich „kotów” do budynku stojącego po prawej stronie placu. Gdy otworzył drzwi zobaczyłam strome schody, popchną nas tak, że przewróciłam się i leciałam w „przepaść” . Gdy już spadłam na sam dół zobaczyłam przed sobą kopalnie, na ścianach paliły się pochodnie.
  • Musimy się jakoś wydostać.- stwierdziłam.
  • No teraz to już nie mam pojęcia jak ty chcesz uciec, na pewno nie drzwiami – powiedział kpiącym głosem.
  • Drzwiami czy nie drzwiami , nie ważne, trzeba stąd wyjść.
  • Może chodźmy wzdłuż korytarza. - wyciągną rękę wskazując drogę przed nami.
  • No dobra... Tak w ogóle, skąd jesteś i jak masz na imię?
  • Urodziłem się już tutaj, mam na imię Ernest a ty?
  • Mów mi Ewela.
  • Hymm moja zaginiona siostra tak miała na imię. - spojrzał na mnie i przyjrzał mi się dokładnie.- mamy nawet podobne włosy i oczy.

Zamurowało mnie, czyżbym o czymś nie wiedziała? Czy James ZNOWU mi czegoś nie powiedział o mojej przeszłości?

  • Ile maiłeś sióstr?
  • Dwie, ale to było tak dawno, że już nie pamiętam jak ta druga miała na imię.

  • Może Alex?
  • Być może, nie pamiętam...

Kolejna moja zagadka, jakby tego było mało na dzień dzisiejszy. Kim jest ten koleś?



2 komentarze:

  1. Sory że znowu komentuje ale nie mogę wytrzymać XD
    Co to za facet?!O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Dowiesz się XD komentuj komentuj, ja tylko na to czekam ^_^.

    OdpowiedzUsuń