( Narratorem znowu jest Ewela).
Alex mnie tym razem zaskoczyła. Ale jest jedyny plus tej całej sytuacji, poznaliśmy następne koty, które mogą nam pomóc w wojnie. Biegliśmy teraz prosto do domu, tylko nie mam pojęcia ile czasu w nim będziemy, ponieważ policja siedzi nam na ogonie. Gdy tylko weszliśmy na nasz teren James rozłożył ręce i wypowiedział jakieś zaklęcie, chyba było po łacinie. Z jego rąk pojawiło się światło. Słyszałam jak jadą radiowozy, lecz wydarzyło się coś dziwnego. Wysiedli z samochodów i rozglądali się dookoła, mimo tego, że staliśmy w ogrodzie i było nas doskonale widać. Wsiedli z powrotem i pojechali dalej. Odetchliśmy z ulgą. Wszyscy wpatrywaliśmy się w Jamesa z podziwem, lecz ten jak by nic się nie wydarzyło wszedł po schodach i otworzył drzwi do domu. Pobiegłam za nim.
- Co zrobiłeś? - zapytałam gdy byliśmy już w salonie.
- Nic takiego, zmieniłem nasza posiadłość i wygląd nas samych tak żeby nie mogli nas rozpoznać.- odpowiedział obojętnie.
Zaskoczyła mnie ta odpowiedź. Dopiero teraz zauważyłam jak wielu rzeczy o nim nie wiem. Usiadłam na kanapie, byłam wyczerpana po tej walce. Spojrzałam się na zdziwioną Alex. Również była bardzo zaskoczona, ale też zmęczona.
- Idę się położyć, chyba prześpię cały dzień - powiedziała.
- Racja, jest już prawie czwarta nad ranem- wstałam i poszłam do naszego pokoju.
***
Obudziłam się ok. 14:00 ale nadal czułam się śpiąca. Był czwartek, strasznie zaniedbywałam szkołę, ale miałam o wiele ważniejsze sprawy na głowie. Spojrzałam na łóżko Alex, było puste. Zeszłam po drabinkach i... spadłam na podłogę. Zrobiło mi się czarno przed oczami.
- Hahahahaha ale mi tego brakowało - za firanką stała uśmiechnięta siostrzyczka z garnkiem i pędzlem w ręku.
- Ty... wredna... s... - urwałam bo ktoś wszedł do pokoju. W drzwiach stał Ernest.
- Ej po co ci był... Co się tutaj dzieje?- Zobaczył całą sytuację i... wybuchł śmiechem. Byłam wściekła. Szybko wstałam i podeszłam do siostry.
- Kiedy ty w końcu wydoroślejesz kobieto!? Jesteś dorosła a zachowujesz się jak dziecko!- krzyknęłam.
- Aj siostra ty nigdy nie miałaś poczucia humoru- uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Zosatwiłam ją i wyszłam z pokoju. Poszłam do "jadalni", na stole leżały już rozłożone talerze. Chyba trafiłam na sam obiad.
- Witamy panią- powiedziała jedna ze sprzątaczek. - Dziś na obiad pomidorowa - uśmiechnęła się.
- Może być - odpowiedziałam obojętnie bo nie byłam aż tak głodna. Chwile później dołączyli do mnie reszta domowników.
- Jak się spało?- Zapytał James.
- Ja się wyspałam, nie wiem jak Ewela i jej "lot" - zaśmiała się Alex. Spojrzałam na nią z wściekłością. Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Podano nam pomidorową. Była smaczna jak zawsze, kuchnia w tym domu ma talent do gotowania. Rozmyślałam nad przeprowadzeniem się. Nie chciałam tego za bardzo. Skoro jestem królową powinnam mieszkać w pięknym pałacu nosić koronę itp. itd. Tak przynajmniej pokazywano to w filmach czy bajkach. Dom nie był najważniejszą sprawą jak na razie. Wojsko- to mnie męczyło najbardziej. Przypomniałam sobie sytuacje z nocy. Muszę się dowiedzieć od nich czegoś więcej.
- Alex, gdzie mieszkają te koty z którymi przyszłaś?- zapytałam.
- Niedaleko, mogę cię do nich zaprowadzić jak chcesz.- zaproponowała.
Oto mi chodziło. Wstałam.
- Więc chodźmy.
- Teraz? A drugie danie?- Zapytała zaskoczona siostra
- Aż taka jesteś głodna?
- Nie - uśmiechała się
Również wstała. Odeszłyśmy kilka kroków i nagle się ktoś odezwał.
- Ej! Ja też chce!- zawołał Ernest. Podbiegł do nas.
- Aha spoko, mam zostać sam tak?- stwierdził ze zrezygnowaniem James.
- Tak - odpowiedziałam z oburzeniem. - Kogo jeszcze mamy wziąć? Może całą służbę? - wiem, byłam wredna.
- Nie taką cię wychowałem.
- Trudno, chciałam iść tylko z jedną osobą a okazało się, że chcą iść wszyscy.
- Dobra idźcie same. - powiedział brat.
- Dzięki.
Założyłam płaszcz i wzięłam ze sobą miecz, tak na wszelki wypadek. Wyszłyśmy z domu. Spojrzałam na ogród. Był pełen róż. Zdziwiło mnie, że aż w takim szybkim tempie to urosło. Gdy przechodziłam przez ogród coś przykuło moją uwagę. Czarna róża. Zatrzymałam się.
- Coś nie tak? - zapytała siostra
- Widzisz to? - kiwnęłam głową w stronę kwiatu.
Po chwili milczenia podeszłyśmy do róży.
- Ciekawe.- Wyciągnęła rękę lecz odciągłam ją.
- Lepiej nie dotykać. To może być jakiś podstęp. Lepiej zapytajmy Jamesa, ale to później - stwierdziłam.
Wyszłyśmy z ogrodu i kierowałyśmy się w stronę cmentarza. Bałam się trochę tych kotów ale koniecznie musiałam z nimi porozmawiać.
- Daleko to? - zapytałam
- Jeszcze trochę.
Weszłyśmy do lasu. Szłam za Alex po wydeptanej ścieżce. Po jakimś czasie wyszłyśmy na otwarte pole z jeziorem. Idealne miejsce na wypoczynek. Teren nie był równy, musiałyśmy iść pod górkę. Zza kilku drzew było widać tak jakby blaszany barak ( wyglądał trochę jak mały domek). Weszłyśmy do środka.
- Hey! Jest tu kto? - zawołała Alex która pierwsza weszła do środka. Ja zostałam na zewnątrz. Po chwili usłyszałam krzyk mojej siostry. Wbiegłam do środka. To co zobaczyłam odebrało mi mowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz